Zwiedzanie Wenecji to poważna sprawa. To duży wysiłek fizyczny
związany z upałem i chodzeniem na piechotę (bilet na tramwaj
kosztuje już chyba ponad 7 euro). To przytłaczający tłok. A największą
tragedią jest skorzystanie z ubikacji.
Łazienek publicznych w Wenecji jest niewiele, są one płatne (już
chyba ponad euro). Wszystkie bary są prawnie zobowiązane do
udostępniania wc klientom, teoretycznie. Praktycznie mogą
powiedzieć na przykład, że łazienka jest chwilowo nieczynna albo
że właśnie sprzątają. Często się do takiego „fortelu”
uciekają. Dlatego też ostatnio zmieniłam taktykę: najpierw
siusiu, potem kawa. Ewentualnie zdążę się wycofać.
Rywalizacja między Wenecją a Padwą toczy się od wieków. Wenecja
to miasto bogatych kupców, Padwa to jednocześnie miasto
uniwersytetu, świętego Antoniego, i bezbożnych żaków -
żartownisiów. Nie tracą oni okazji, by wyśmiać manię wielkości
światłej sąsiadki. Oni to w ostatnich dniach na Placu świętego
Marka zaimprowizowali specyficzne scenki: młode osoby, głównie
piękne dziewczyny, w długich płaszczach, w wielkich kapeluszach,
po spuszczeniu spodni nonszalancko spoczęły na przenośnych
„tronach”, w niedwuznacznym geście załatwiania potrzeb
fizjologicznych. Twierdzą, że miał to być protest przeciwko
nieludzkiemu postępowaniu Wenecjan, którzy nie pozwalają
przybyszom nawet na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Według mnie,
to jeszcze jeden rozdział odwiecznej rywalizacji: każdy chwyt jest
dozwolony, by bezkarnie zbezcześcić terytorium przeciwnika.
Źródło: Gazzettino di Venezia, 30 agosto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz