poniedziałek, 31 października 2016

POGUBILI Się NASI ZMARLI

Aż do roku 1943 w nocy z pierwszego na drugiego listopada sycylijskie domy wypełniały się zmarłymi. Nie były to jakieś duchy w prześcieradle, dzwoniące łańcuchami, na widok których ludzie uciekają z przerażeniem, o nie! Byli to nasi zmarli, tacy, jak na zdjęciach w salonie, ze strapionym półuśmieszkiem przypieczętowanym do twarzy, w niedzielnym ubraniu wykrochmalonym na sztywno. Wyglądali jak żywi. My, dzieci, przed pójściem spać, wsuwaliśmy pod łóżko koszyk: w rodzinach bogatych był on duży, w biednych – mniejszy. W nocy zmarli wypełniali nasze koszyki prezentami.
Spoceni i podnieceni, tej nocy nie mogliśmy usnąć: chcieliśmy zobaczyć, jak nasi zmarli zbliżają się do łóżek, głaszczą nas po głowie, sięgają po koszyk. Po męczącej nocy, budziliśmy się o świcie i biegliśmy w poszukiwaniu naszych koszyków. Zmarli bawili się z nami: nie zostawiali ich tam, gdzie były, ale ukrywali w jakimś zakamarku. Nigdy serce nie biło mi tak mocno, jak wówczas, gdy na szafie lub za drzwiami znajdowałem koszyk pełen prezentów. Wśród nich bywały: blaszana kolejka, drewniany samochód, gałgankowe lalki, klocki. Gdy miałem osiem lat, dziadek Giuseppe przyniósł mi małego mechanika, o którego go natarczywie błagałem w moich modlitwach. Tego dnia ze szczęścia dostałem gorączki.
Zmarli mieli też swoje przysmaki: owoce ulepione z marcepanu, „gałęzie jabłoni” z mąki i miodu, gotowane wino, cukrowe figurki strzelca z trąbką lub kolorowej tancerki. Drugiego listopada, wystrojeni i uczesani, szliśmy na cmentarz, by podziękować naszym zmarłym. Dla nas, dzieci, była to frajda: chodziliśmy po cmentarnych ścieżkach i pytaliśmy koleżanek i kolegów, co przynieśli im zmarli (...)
Drugiego listopada zwracaliśmy zmarłym grzeczność: nie był to jakiś obrządek, lecz gest serdeczności, wizyta za wizytę. W roku 1943 amerykańscy żołnierze przynieśli ze sobą choinkę i nasi zmarli, rok po roku, zapomnieli którędy wraca się do domu. Szkoda. Niegdyś mieliśmy namacalną więź z naszymi przodkami, których ślad w naszym życiu odbity jest jak pieczęć (tak twierdzą naukowcy). Zubożeliśmy trochę: Montaigne pisze, że rozważania o śmierci to rozważania o wolności, bo kto pogodził się ze śmiercią, nie musi nikomu służyć.


Wolne tłumaczenie opowiadania Andrea Camilleri (autor "Komisarza Montalbano")

piątek, 28 października 2016

DELFIN W LAGUNIE WENECKIEJ

Kiedy ludzie chcą pooglądać delfiny, idą do delfinarium.
A kiedy delfiny chcą pooglądać ludzi?
Mają Lagunę Wenecką!
Kilka dni temu w pobliżu Placu świętego Marka zaobserwowano trzymetrowego, młodego samca w świetnym stanie zdrowia. Eksperci twierdzą, że wpłynął on do laguny nie przez przypadek, nie przez pomyłkę, lecz raczej z ciekawości i w poszukiwaniu pokarmu.
Delfin zwiedzał lagunę przez dwa dni i wzbudził powszechne zainteresowanie Wenecjan i turystów. Wszystkie jednostki pływające, od gondoli do transatlantyków były zobowiązane do zachowania szczególnej ostrożności, by ssakowi nie stała się krzywda. Hałas motorów jednak oszołomił zwierzę i straż eskortowała je do jednego z przesmyków do otwartego morza.


wtorek, 25 października 2016

VENICE MARATHON


Wenecki maraton odbywa się rokrocznie; trasa prowadzi przez 42 km 195 m od miejscowości Stra, wzdłuż rzeki Brenta aż do serca Wenecji. W tym roku biegło ponad 24 000 osób.
Wenecki maraton to dla nas wielkie wydarzenie, uczestniczy w nim wielu naszych przyaciół z Miry i okolic. Kto nie biegnie, ten kibicuje.


Już od lat w czołówce sami rodowici Wenecjanie... rzućcie okiem na film!

https://www.facebook.com/katarzyna.dobrowolska.921

https://www.facebook.com/mira.azzurra.73?fref=nf

CHE BRAVI!!!


sobota, 22 października 2016

DZIADEK KWIATEK


W sobotę rano park jest przemoknięty, na ziemi liście przesiąknięte wodą. Widok nie jest miły. Trzeba szybko posprzątać, bo jeszcze ktoś się poślizgnie i upadnie. Uzbrajamy się w grabie i bierzemy się do dzieła. Jak spod ziemi wynurza się Dziadek Kwiatek; zmierzwione siwe włosy, wózek, grabie i uśmiech na ustach. Pracuje razem z nami. Ci z nas, którzy nie mieszkają w Mirze, pytają: „Kto to jest? Czemu to robi?”. To ten, który sadzi kwiaty na brzegu naszej rzeki, Brenty. Dlaczego? Pewnie dlatego, że kocha piękno.


Później rozmawiam o Dziadku Kwiatku ze Stefanem. „Widziałaś? Zajmuje się tym parkiem, jakby to był ogródek jego domu. On wie, co to znaczy wspólne dobro”.

Przez trzy dni mówiliśmy o tym, czym jest wspólne dobro i staraliśmy przejść od teorii do praktyki. Ale to, co pokazał nam Dziadek Kwiatek jest nie do przebicia. 

czwartek, 20 października 2016

FESTIWAL „DAMY RADę!"


Za oknem egipskie ciemności. Deszcz bębni o szyby. W ciągu jednego wieczoru nadciągnęła jesień. W zabytkowej Willi Lwów pachnie przeszłością i jest trochę upiornie. Na ekranie pojawia sięFrankenstein Junior w swoim zamku, w podobnie upiorny wieczór. Podczas gdy szaleje burza, wznosi okrzyk: „Damy radę!”.
Budzą się we mnie wątpliwości. Wygląda na to, że wszechświat konspiruje przeciwko nam. Za godzinę w teatrze gwóźdź programu: przedstawienie „Wandale!” (Gian Antonio Stella i Gualtiero Bertelli) a tymczasem co chwilę wysiada prąd i ogarniają nas ciemności. By widzieć się nawzajem, zapalamy latarki komórek. Sytuacja nie napawa optymizmem. Może informacja o spektaklu jest niewystarczająca i widownia będzie pusta. Może ludzie nie dojadą po zalanych drogach. Może światło wysiądzie na dobre i trzeba będzie odwołać spektakl ze względu na awarię elektryczności. Do diabła, jesteśmy na stracie.
Pięć minut świadomości. Porwaliśmy się na rzecz wielką i podjęliśmy wielkie ryzyko. Myśleliśmy, że wszystko pójdzie jak z płatka ale tak nigdy nie jest: na każde wydarzenie składa się tysiąc mniej lub bardziej przewidywalnych okoliczności. Żeby dało radę, konieczny jest łut szczęścia.
Godzinę później pomimo ulewy zaczynają napływać widzowie. Teatr pomału się wypełnia. Mamy prawie dwustu widzów.

Dał radę Frankenstein Junior, damy radę i my.



czwartek, 13 października 2016

WIELKI CZŁOWIEK, DARIO FO!

Pisałam o nim zaledwie kilka tygodni temu... to ten, którego Herdogan nie lubi.
Dzisiaj Dario Fo nas opuścił.
Wielki artysta, utalentowany i ludzki!
A przede wszystkim genialny komik.
Rzućcie okiem na link, ubawicie się setnie, nawet jeśli nie znacie ani słowa po włosku!


Oto dla Państwa: Dario Fo w monologu amerykańskiego technokraty: 

https://www.youtube.com/watch?v=8A4n9Ez9O8g

poniedziałek, 10 października 2016

CO Z TYM BLOGIEM?

Coś ostatnio mniej nowości na blogu... 

To nie tak, że mi się znudziło pisanie czy coś tam. Tak naprawdę to organizujemy festival, prawdziwy, wielki festiwal w naszej Mirze City. 12 przedstawień, setka konferencji, warsztaty, wystawy, muzyka, taniec... a czeresienką na torcie (ciliegina sulla torta) będzie sala zdrowia (joga, masaż, medytacja). Będziemy mówić o ziemi i żywności, energii i środowisku, transportach i terytoriach, pracy, demokracji i wspólnych dobrach. Będziemy mówić o encyklice "Laudato sii" Ojca świętego Franciszka. 

To pierwsza edycja festiwalu, w którym uczestniczyć będzie ok 100 organizacji, w tym 40 lokalnych stowarzyszeń. 

Festiwal "Si puo' fare" to potężny warsztat uczestnictwa i demokracji, to miejsce, gdzie skonfrontują się producenci i konsumenci, gdzie spotkają się katoliccy harcerze i młode grupy lewicowe, gdzie staniemy wobec siebie my: ludzie różnych przekonań, od lat zajmujący się polityką. 

Co nam wyjdzie? Co się urodzi? We Włoszech, kraju, który gdzieś tam się pogubił i nie może ruszyć z miejsca, kto wpadnie na lepszy pomysł na przyszłość?

Na konferencji prasowej dziś pewna dziennikarka pytała nas: "A co po festiwalu?". Jakbyśmy wiedzieli, co będzie po festiwalu, to jego organizowanie nie miałoby sensu...



niedziela, 9 października 2016

PRZETARG PO WŁOSKU


Burmistrz postanawia przemalować ratusz. Rozpisuje przetarg. Wpływają trzy projekty: Niemca za 30 000 euro, Francuza za 60 000 euro, Włocha za 90 000 euro. 
Jako pierwszy przedstawia swój projekt Niemiec.
- Dlaczego taka suma? - pyta burmistrz.
- 10 000 rusztowania, 10 000 farby i pędzle, 10 000 robocizna. 
Projekt Francuza opiewa na 60 000 euro: rusztowania są wysokie, więc kosztują 20 000 euro, farby i pędzle firmowe, kolejne 20 000, siła robocza wyjątkowo wykwalifikowana, dalsze 20 000 euro. 
Projekt Włocha opiewa na 90 000 euro.
-  Dlaczego? - zapytuje zdumiony burmistrz. 
-  Panie Burmistrzu, moja propozycja jest najlepsza: 30 000 dla pana, 30 000 dla mnie i 30 000 dla Niemca, który przemaluje ratusz!

czwartek, 6 października 2016

DOJRZEWAJA GRANATY


Jesień to pora granatów!
Drzewo granatowe przywędrowało do Europy z Azji (często wspomina się o nim w Starym Testamencie!).
Jest bardzo piękne, a jego owoce jedyne w swoim rodzaju. Podobne do jabłek, opatrzone bardzo twardą skórką, wewnątrz wypełnione są twardymi, kwaskowatymi ziarnami. Świetnie nadają się one do sałatek owocowych i warzywnych.
Duże zastosowanie w kuchni ma sok z granatów: używa się go do ciast i do słodzenia napojów. Granaty wzmacniają układ odpornościowy, pomagają zbić cholesterol oraz wysokie ciśnienie.

Lepiej zakupić świeży owoc, niż preparowany sok: jest o wiele zdrowszy!