To nie tak, że mi się znudziło pisanie czy coś tam. Tak naprawdę to organizujemy festival, prawdziwy, wielki festiwal w naszej Mirze City. 12 przedstawień, setka konferencji, warsztaty, wystawy, muzyka, taniec... a czeresienką na torcie (ciliegina sulla torta) będzie sala zdrowia (joga, masaż, medytacja). Będziemy mówić o ziemi i żywności, energii i środowisku, transportach i terytoriach, pracy, demokracji i wspólnych dobrach. Będziemy mówić o encyklice "Laudato sii" Ojca świętego Franciszka.
To pierwsza edycja festiwalu, w którym uczestniczyć będzie ok 100 organizacji, w tym 40 lokalnych stowarzyszeń.
Festiwal "Si puo' fare" to potężny warsztat uczestnictwa i demokracji, to miejsce, gdzie skonfrontują się producenci i konsumenci, gdzie spotkają się katoliccy harcerze i młode grupy lewicowe, gdzie staniemy wobec siebie my: ludzie różnych przekonań, od lat zajmujący się polityką.
Co nam wyjdzie? Co się urodzi? We Włoszech, kraju, który gdzieś tam się pogubił i nie może ruszyć z miejsca, kto wpadnie na lepszy pomysł na przyszłość?
Na konferencji prasowej dziś pewna dziennikarka pytała nas: "A co po festiwalu?". Jakbyśmy wiedzieli, co będzie po festiwalu, to jego organizowanie nie miałoby sensu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz