środa, 7 września 2016

KTO PYTA, NIE BłąDZI


Clelia siadła na okularach. No to pozamiatane. Trzeba szukać optyka.
Choć krew mnie zalewa, muszę trzymać fason. Wsiadamy w samochód i po górkach, dolinach, ostrych zakrętach pod górę, ulicach tak wąskich, że dwa samochody się nie wyminą, jedziemy z Vasanello do Vallerano. Serce wali mi jak młot, pot zalewa mi oczy. Parkuję, dalej pójdziemy na piechotę.
Przed barem kilku panów cieszy się życiem.
-  Przepraszam, gdzie optyk? - pytam pierwszego. Zrywa się na równe nogi i zaczyna mi tłumaczyć. Mówi: w prawo, ręką pokazuje w lewo. Zrywa się kolejny:
-  Co ty gadasz? Jakie znowu prawo? W lewo! Mają iść w lewo!!! - po czym zwraca się do mnie – Proszę go nie słuchać, to karabinier!
Teraz nasze okulary urastają do rangi kwestii narodowej. Wszyscy klienci baru, jeden przez drugiego zaczynają nam klarować, gdzie optyk, którego doskonale widzę już od kilku minut. Rozpływamy się w uśmiechach, dziękujemy serdecznie i kierujemy się ku wolności.
Optyk nie zawiódł: w trzy sekundy naprawił Clelii oprawkę. Nie chce pieniędzy, prezent od firmy. Wracamy do samochodu, przechodząc koło tego samego baru. Przed pasami stoi nasz karabinier w cywilu:
-  No bo ja zaczekałem, jakby paniom było coś jeszcze potrzebne. Potrzebujecie czegoś? Czy mogę iść na obiad?
Zbiera mnie na śmiech ale raz jeszcze trzymam fason. Zapewniam, że niczego nam nie brakuje, dziękuję kłaniając się wpół, i ja, i wszystkie dziewczyny.

Po drodze do domu ogarniają mnie refleksje.
Po pierwsze: panowie siedzący przed barami tak strasznie się nudzą, że nie posiadają się ze szczęścia, gdy ktoś ich o drogę zapyta.
Po drugie: będę musiała jak najszybciej wysłać córki na prawo jazdy.

Po trzecie: kiedy pytam o drogę, lepiej patrzeć na ręce, niż na usta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz