poniedziałek, 5 grudnia 2016

POTYCZKI RODZINNE, CZYLI "TAK" CZY "NIE"?

-   To co, głosowałaś? - spytał mój mąż wychodząc z kabiny wyborczej.
-  Tak, ale nie wiem, czy dobrze - odpowiedziałam.
-          Ja też nie wiem... - wyznał.

On głosował na „tak”, ja na „nie”.
On głosował na „tak” dlatego, że w tym kraju trzeba nareszcie coś zmienić, za dużo polityki, za dużo biurokracji, za dużo nie prowadzących do niczego, bezużytecznych dyskusji parlamentarnych, potrzeba silnych decyzji, które otworzą drogę w jakimś, jakimkolwiek kierunku.
Ja głosowałam na „nie” dlatego, że nie wierzę, by proponowana zmiana przyniosła we Włoszech poprawę. Problemem nie jest senat taki czy inny, problemem jest fatalny poziom klasy rządzącej. W takiej sytuacji ograniczenie dyskusji parlamentarnej i skupienie władzy w nielicznych rękach mogłoby być samobójstwem.

Głosowałam na „nie” również dlatego, że nie znoszę aktualnego premiera. Doszedł do władzy nie wiadomo w jaki sposób... pewnego dnia po prostu dowiedziałam się z telewizora, że Renzi jest szefem rządu. W założeniu miał zreformować prawo wyborcze i wrócić do szeregu. Po trzech (czy może już czterech?) latach u władzy prawa wyborczego nie zreformował, za to zabrał się do „naprawiania” konstytucji. A po drodze narobił takiego kipiszu, że bajka! Według mojego rozeznania, lewicowej Partii Demokratycznej, którą Renzi reprezentuje, powinny leżeć na sercu bardziej losy społeczeństwa obywatelskiego niż aktualnych magnatów. A tu co? Jeśli jakiś mały przedsiębiorca się powiesi, bo nie jest w stanie zapłacić podatków, to gorzej dla niego. Ale jeśli padają banki, ze względu na fatalne zarządzanie i korupcję, to trzeba je ratować! Z publicznych pieniędzy, oczywiście (czyli m.in. z podatków przedsiębiorcy, o którym wyżej). Od ilu już lat nam wpierają, że jak upadną banki, to nastąpi koniec świata??? Mam pełne kieszenie takich aplikowanych prawd. Mam wrażenie, jakbyśmy wracali do czasów polskiej Jedynej-Słusznej-Partii sprzed kilku dziesięcioleci, kiedy nie liczyły się losy ludzi, ale niestworzone teorie Geniusza, który prawdę zna.

Długo można by opowiadać, jak aktualny rząd odbiera społeczeństwu zdolność do samostanowienia, jakąkolwiek niezależność w działaniu, jak absurdalnymi zakazami uniemożliwia, by ludzie sami sobie pomagali. Jak największy konserwatysta, desperacko broni aktualnego systemu, który według mojego rozeznania prowadzi nas prosto w bagno.

Jak reżyser i aktor Nanni Moretti, w kwestiach politycznych z definicji należę do mniejszości. Czyli nigdy nie wygrywa ten, na kogo głosuję. Tym razem wygrałam: 60 procent głosujących podzieliło moje poglądy. 


Gorzkie to jednak zwycięstwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz