czwartek, 24 listopada 2016

WENECKA "WAMPIRZYCA"

Podczas wykopalisk na Lazzaretto Nuovo, jednej z weneckich wysp, gdzie dawniej, w czasach epidemii praktykowano kwarantannę, odnaleziono ciało kobiety, która zmarła na zarazę czterysta lat temu i nie zaznała spokoju nawet po śmierci...  

Najpierw wyjaśnijmy sobie kilka spraw. „Pod koniec średniowiecza nastąpiło ochłodzenie: od ok. 1300 roku temperatura zaczęła spadać. Coraz częstsze mrozy i burze niszczyły zbiory. Srogie zimy i krótkie lata prowadziły do klęski głodu. To z kolei zwiększało podatność na choroby i prowadziło do zamieszek społecznych. Po wielkim głodzie wywołanym mrozami w latach 1315-1317 i być może związanej z nim pośrednio epidemii czarnej śmierci w latach 1347 – 1351, część obszarów wyludniła się” - tak piszą na stronie poświęconej zmianom klimatycznym www.zycieaklimat.edu.pl (ładna szata graficzna, jasne i zwięzłe teksty!).


Epidemie kosiły swe żniwo co dziesięć – piętnaście lat aż do siedemnastego wieku. Pierwsza fala dżumy zabiła ok 25 milionów Europejczyków, czyli co czwartą osobę. Terytoria Polski ucierpiały w mniejszym stopniu. Miasta kosmopolickie jak Wenecja, port między Wschodem a Zachodem, na skutek czarnej śmierci uległy wyludnieniu. W latach 1630/31 w mieście zmarło 50 tysięcy ze 150 tysięcy mieszkańców.
Duchowni, lekarze, teriaca (mieszanka farmaceutyczna 62 składników, wśród nich mięso żmii i opium): nic z tych rzeczy nie było w stanie opanować epidemii. Według ówczesnych wierzeń, musiała być ona efektem działania szatana wcielonego w nachzehrer, „pożeraczy całunu”. Sprawa była traktowana na tyle serio, że w roku 1679 pewien protestancki teolog napisał: „Dissertatio historico – philosophica de masticatione mortuorum” (traktat historyczno – filozoficzny o przeżuwaniu nieboszczyków); było to jedno z wielu dzieł poświęconych tematowi!

Przesąd o istnieniu nachzehrer narodził się na skutek obserwacji: gdy po okresie względnego spokoju powracała zaraza, grabarze odkrywali zbiorowe groby, by pochować w nich nowe ofiary. W niektórych przypadkach całun owijający głowę niedawno pogrzebanych ciał był zniszczony, jakby „przeżuty” w okolicach ust. Takie zjawisko ma swe naukowe wyjaśnienie: gazy wydobywające się z ust zmarłego mogą sprawić, że całun zwilgotnieje i szybko się rozłoży. Ale naukowe podejście do sprawy nie było mocną stroną ówczesnego społeczeństwa. Uwierzono więc, że niektórzy zmarli, jeszcze za życia opętani przez diabła, w swych grobach nadal żywili się, najpierw pożerając całun, a potem ciała innych zmarłych, by nabrać nowych sił, powrócić na ziemię i zarazić żyjących. Jak temu zapobiec? Trzeba było przeszkodzić im w odżywianiu, dlatego wbijano im w usta wielki kamień.


Wyczytałam, że najstarszy nachzerher pochodzi z trzynastego wieku i że znaleziono go w Polsce, na Kaszubach. Ciekawy prymat! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz