wtorek, 15 listopada 2016

REFERENDUM NIEZGODY

O co chodzi w referendum, o którym we Włoszech trąbi się bez przerwy od ubiegłej wiosny?

Maurizio Crozza imituje premiera Renzi
4 grudnia tego roku naród stanie przed dylematem: „Czy zatwierdzacie normę prawną konstytucyjną dotyczącą 'wytycznych w kierunku zniesienia dwuizbowości równorzędnej, ograniczenia ilości parlamentarzystów, ograniczenia kosztów działania instytucji, likwidacji Cnel-u, rewizji tytułu V części drugiej Konstytucji', uchwaloną przez Parlament i opublikowaną w Dzienniku Ustaw 88 z dnia 15 kwietnia 2016?”

Rany ściewy, powiedziałaby moja babcia. O czym tu mowa? Uważam się za osobę douczoną, społecznie i politycznie aktywną i byłam w stanie rozszyfrować „dwuizbowość równorzędną”, ale jak dobrnęłam do Cnel-u, to wysiadłam... co to takiego? Co w tym takiego ważnego, by stawiać to pod referendum? I po co pytania retoryczne, jak na przykład: „Czy chcesz, by ograniczono koszta działalności instytucji?”. I dlaczego od sześciu miesięcy premier powtarza nam, że jeśli wygra front „nie”, to naród włoski przepadnie jak Andzia w pokrzywach? Jest w tym coś nie do końca jasnego... jakby ktoś chciał wykorzystać głos ludu do nie wiadomo jakch celów... a może wiadomo...

Maurizio Crozza, parodiując w swoim programie satyrycznym sondaże agencji „Ipsos”, eksponuje planszę z pytaniem: „Czy interesuje się Pan/Pani polityką?” i następującymi odpowiedziami:
          - nie - 25%
          -  no wie pan, zupełnie się nią nie interesuję! - 51%
          - jak jeszcze raz pan zadzwoni, to podam pana na policję - 22%
          - no dobra, uprzedzałem, dzwonię po policję – 2%.

I choć polityką zupełnie się nie interesujemy, to jednak masowo pójdziemy głosować, bo to już mamy we krwi. Poza tym bojkot nie miałby najmniejszego sensu: chodzi o referendum potwierdzające i nie straci ważności, jeśli nie osiągnie się quorum. Prawdziwy problem polega na tym, czy opowiedzieć się za „tak”, czy na „nie”. Jeżeli chodzi o mnie, to szybko się uporałam z tym dylematem. Stało się tak jeszcze tej wiosny, kiedy sam premier ogłosił, że w gruncie rzeczy „tak” to głos na niego, „nie” to głos przeciwko niemu i tym samym zwolnił mnie z obowiązku zgłębiania, czym jest Cnel.

Zadziwiające jest to, jak podzielone są opinie w politycznym światku. Mam wrażenie, że będzie głosować potwierdzająco tylko część Partii Demokratycznej, czyli partii premiera. Cały odłam tej samej partii twierdzi, że postawi na „nie”. Nie może się pogodzić z tym, że w opracowywaniu reformy Renzi i jego ludzie „poszli jak burza”, bez jakiejkolwiek dyskusji parlamentarnej, narzekając na „dinozaurów”, których „należy odstawić na złom” oraz zdrajców, którym dobro kraju nie leży na sercu. Chcą postawić na „nie” właściwie wszystkie partie, od skrajnej prawicy, do skrajnej lewicy. „Casa Pound” (ugrupowanie faszystowskie) będzie głosować tak samo, jak Związek Kombatantów - tego jeszcze w historii Włoch nie było.

Szkoda. Była wielka szansa, by ocknąć się, przełamać bezruch i wyrwać się do przodu. Gdyby tylko panujący rząd był trochę mniej arogancki wobec partii i społeczeństwa...

Tymczasem trwa walka polityczna, w której dozwolony jest każdy legalny chwyt. Od kilku dni zaśmiewamy się z przedsiębiorczości burmistrza małego miasteczka na wyspie Elba, zwolennika opcji „nie”. Premier Renzi wystosował list do Włochów mieszkających za granicą i zaprosił ich do głosowania. Miał zamiar podać w nim adres swojej strony internetowej, na której tłumaczy, dlaczego należy głosować „tak”. Niestety, ktoś z urzędników błędnie wpisał adres strony: www.bastausi.it zamiast www.bastaunsi.it. Nie tracąc czasu, burmistrz Barbetti otworzył stronę o nazwie cytowanej w liście i wyjaśnił ziomkom mieszkającym za granicą, że najlepszą opcją do głosowania jest „nie”. Historia Włoch pełna jest dramatów, z których żaden nie jest poważny.


Moja córka, która po raz pierwszy będzie głosować właśnie w grudniowym referendum, pisała w szkolnym wypracowaniu: „Młodzież jest zdezorientowana. Nie znamy prawa na tyle, by móc krytycznie ocenić proponowane zmiany. Nikt nam nie wyjaśnia, o co chodzi. A w domu... w domu mama głosuje na „nie”, tata na „tak”, a żadne z dwojga nie potrafi racjonalnie wyjaśnić dlaczego. Odnoszę wrażenie, że w grudniu naród włoski zagłosuje wyłącznie na bazie emocji. W tej sytuacji, jednym wiarygodnym źródłem informacji jest... Maurizio Crozza”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz