poniedziałek, 21 listopada 2016

WENECKIE GETTO



Weneckie getto to pierwowzór europejskich dzielnic prrzeznaczonych dla Żydów. Stąd pochodzi sama nazwa: getto!
Już w dziesiątym wieku izraelscy kupcy zajmowali się handlem na weneckim moście Rialto, a w jedenastym powstała pierwsza żydowska osada na wyspie Giudecca (to długa, zabudowana wyspa, dobrze widoczna z Placu świętego Marka). Obecność Żydów była tolerowana, gdyż zajmowali się lichwą, którą nie mogli parać się chrześcijanie (groziła za to ekskomunika). Weneckiej szlachcie, kręcącej najróżniejszego rodzaju biznesy gotóweczka była potrzebna, więc przymykało się oko i na to, że Żydzi zabili Chrystusa, i na to, że odmawiali chrztu... pecunia non olet...
Spora fala Żydów napłynęła do Wenecji po zarazie w roku 1347 (kiedy wymarło trzy piąte mieszkańców miasta). W roku 1516 Republika Pogodna (Serenissima Repubblica di Venezia) zadecydowała, że będą oni mieszkać w odrębnej dzielnicy. Niektórzy twierdzą, że stało się tak na ich własną prośbę. Prawdopodobnie w getcie czuli się bezpieczniej, niż rozproszeni po mieście i narażeni na różnego typu dyskryminacje.

W miastach tej części świata można było napotkać dzielnice, gdzie mieszkały odizolowane grupy narodowościowe czy religijne. W Konstantynopolu Genueńczycy tłoczyli się w kontrolowanej dzielnicy Galata. Podobnie rzecz się miała z dzielnicą chrześcijańską w Aleksandrii w Egipcie. W Wenecji już w trzynastym wieku kupcy tzw. „niemieccy” (choć byli wśród nich Węgrzy i Czesi) byli zamykani na noc w budynku zwanym fondaco dei tedeschi.

Wenecka dzielnica żydowska powstała na wyspie oddzielonej od innych przez pokaźne kanały. Niegdyś znajdowały się na niej piece do wytopu brązu. Takie położenie ułatwiało gaszenie pożarów i chroniło miasto przed rozprzestrzeniającym się ogniem. To paradoksalne, ale jedną z głównych plag Wenecji były właśnie pożary. Z tej to przyczyny słynne huty szkła, niegdyś ulokowane w samym mieście, z czasem przeniesiono na wyspę Murano gdzie istnieją i działają po dziś dzień.
Żydzi osadzili się więc na wyspie pieców. Po włosku wlewka do pieca to getto (czyt. dżetto). Pochodzący głównie z krajów niemieckojęzycznych Żydzi nie wymawiali miękkiego „dż” lecz twarde „g” i tak utarła się nazwa getto. Tę nazwę będzie nosić i dzielnica wenecka, i wszystkie kolejne żydowskie dzielnice w Europie. Inne słowo rodem z weneckiego getta to „bankrut”. Jak już pisaliśmy wcześniej, Żydzi zajęli się głównie lichwiarstwem (Weneckie Muzeum Żydowskie twierdzi, że zostali do tego zmuszeni przez Pogodną; inne źródła, że w pewnym momencie odebrano Żydom stałą licencję na pożyczanie pieniędzy, gdyż nie przestrzegali ustalonych przez Republikę dziesięcio-dwunastoprocentowych interesów - takie tam drobne historyczne nieścisłości...). Na głównym placu w getcie postawiono ławy (wł: banco), gdzie można było otrzymać pieniądze pod zastaw. Ławy te były de facto ówczesnymi bankami. Jeśli wenecki magnat planował np. wyprawę na podbój Chin czy budowę pałacu nad stan, udawał się po pożyczkę do getta. Zdarzało się, że banki bankrutowały. W takim przypadku właściciel trafiał do więzienia a jego ławę niszczono (banco – rotto, zniszczona ława).

Żydzi byli nie tylko bankierami, ale również bardzo cenionymi i poszukiwanymi lekarzami. W porównaniu z innymi kolegami po fachu, najprawdopodobniej mieli bardziej racjonalne podejście do zawodu. Nie zapominajmy, że synagogi, do których uczęszczali od najmłodszych lat, były nie tylko miejscem kultu, lecz i szkołą wszechnauk, gdzie nauczano astronomii, medycyny, a głównie racjonalnego i krytycznego podejścia do świata. Ale wróćmy do sprawy. Gdy Republika Wenecka zbyt dosłownie potraktowała prośbę Żydów i zamknęła ich w getcie, tylko lekarze mieli pozwolenie na wychodzenie po zmroku i tylko wtedy, gdy wołano ich do pacjentów. Nikt inny nie wydostał się z getta i do niego nie wszedł: czuwały nad tym straże, na rozkaz Pogodnej opłacane przez samych Żydów... o ironio losu! Również i lekarze, jak wszyscy ich ziomkowie, przed wejściem do miasta byli zmuszeni do wdziania żółtej czapki i płaszcza z żółtą naszywką, symboli przynależności do narodu żydowskiego.

Domeną Żydówek był vintage. Weneckie panie, które chciały wyglądać na bogatsze, niż były, nosiły do getta swe stare suknie a tutejsze szwaczki przerabiały je i odświeżały: z przodu kokardka, z tyłu piórko i kreacja jak nowa! W owych czasach konsumpcjonizmu jeszcze nie wymyślono i miasta nie tonęły w śmieciach, jak dzisiaj! Podobno w getcie istniała również karczma, gdzie uprawiano najstarszy zawód świata. Trudno powiedziecieć, czy to prawda, czy pomówka, ale biorąc pod uwagę iloma burdelami dysponowali Wenecjanie, nie byłoby w tym nic dziwnego...

Choć weneckie getto poszerzano trzykrotnie, nie było ono w stanie pomieścić ogromu ludzi uciekających przed wojnami, prześladowaniami, wygnaniem. Tutaj powstały kamienice-dzwonnice, sięgające do siedmiu pięter. Mieszkania na ostatnich piętrach nie mają dwóch metrów wysokości. Zwróćcie uwagę, gdy będziecie zwiedzać weneckie getto! Leży ono bardzo blisko dworca kolejowego, to dosłownie kilka kroków!

Za czasów Napoleona getto przestaje być dzielnicą zamkniętą i Żydzi mogą swobodnie poruszać się po mieście. W czasie Drugiej Wojny światowej do obozów zagłady zostaje deportowanych 246 mieszkańców getta. Wróci do domu zaledwie ośmiu z nich.

A na koniec opowiem Wam kawał. Żyd, Arab i Europejczyk idą do baru. Siadają, piją kawę, żartują i się śmieją. A właściwie to żaden kawał. Tak to bywa wśród inteligentnych ludzi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz