A może by wybrać się do
Rzymu? Z Vasanello to rzut beretem, niespełna osiemdziesiąt
kilometrów.
Pomału zaczynają się we
mnie rodzić obawy. Żyjemy przecież w niespokojnych czasach...
Dzielę się moimi myślami z Leonardem. „Istnieje większe
prawdopodobieństwo, że się rozbijemy samochodem, niż że padniemy
ofiarą terrorystów” - odpowiada. Kocham go również i za to: za
zdrowy rozsądek i trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość.
Na dobrą sprawę, grozi
nam tylko jedno niebezpieczeństwo. Moglibyśmy pomyśleć, że my,
po tej stronie Morza śródziemnego mamy całkowitą rację. A
rason a porta i mussi – mawiają Wenecjanie, na polski
przetłumaczyłabym: „Racja jeździ na oślim grzbiecie”.
I oto dla Was, z pierwszej
ręki, zdjęcia szopki na Placu świętego Piotra:
A to moje gwiazdy:
Co zmieniło się tutaj w
ostatnich czasach? Dookoła Watykanu, zwłaszcza przy Via della
Conciliazione widać „przenośne domy” bezdomnych: kartony, koce,
śpiwory. Pod wieczór lokatorzy schodzą się i zaczynają
przygotowywać wspólną kolację, potem kładą się spać. Coś
takiego do niedawna było nie do pomyślenia. Ich obecność nie była
tolerowana. Podejrzewam, że zmiana podyktowana jest wolą Ojca
świętego Franciszka. Skandal dla jednych, Ewangelia dla innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz