środa, 17 sierpnia 2016

NERWY DO KONSERWY I... ROBIMY POMIDORY!!!


W Polsce kisiliśmy ogórki i kapustę. Pamiętam, że potrzebny był do tego gliniany garnek i kamień.
We Włoszech kiszona kapusta uważana jest nie tyle za produkt żywnościowy, ile za niepachnący atrybut Niemców.
A główna zaprawa na zimę to pomidory.
Akcja: pomidory odbywa się w połowie sierpnia, w okolicach jednego z największych włoskich świąt: Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, czyli Ferragosto (15 sierpnia). Wtedy to pomidory są wystarczająco dojrzałe, by rozpocząć pracę nad konserwami. Wiele jest przepisów: robi się przecier, lub kroi się pomidory na kawałki, pakuje do butelek i pasteryzuje... ostatnio co raz częściej po prostu się je zamraża.
Dzień, w którym „robimy pomidory”, to rodzinne wydarzenie. Mój mąż wstaje o czwartej – piątej i tak długo rozbija się po domu, póki nie zwlekę się z łóżka. To, że wstaję, to wcale nie znaczy, że się budzę. Ostatnio zaspana pytałam: no to ile przecieru, ile kawałków? Pięćdziesiąt kilogramów jednego, pięćdziesiąt drugiego – odpowiedział. „A może... zrobimy odwrotnie?”. Popatrzył na mnie dziwnie ale wcale nie oponował.
Najróżniejsze myśli mogą przyjść człowiekowi do głowy o szóstej rano, w dniu, gdy robimy pomidory.

A więc bierzemy się do roboty. Oto nasze małe co nieco, czyli 100 kg pomidorów:



Zabieramy się do operacji!




Spodnie i koszula ojca przydadzą się jak znalazł!



Warsztat pracy: 





50 kilo pomidorów przepuszczamy przez maszynkę ( w tym roku nawaliła nam maszynka elektryczna... święta cierpliwości!!!)




A dalsze pięćdziesiąt kroimy na kawałki, wkładamy do butelek i ubijamy drewnianym kołkiem: 



Ostatnio na facebooku pojawiło się takie oto zdjęcie z podpisem: kto choć raz w życiu gotował pomidory w kotle na ognisku, niech udostępni! Były setki udostępnień. 



Słoiki gotowe, do piwnicy!



No i spokój. Do grudnia, kiedy dojrzeją kiwi...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz