piątek, 5 sierpnia 2016

WŁOCHY OD PODSZEWKI

Jest 29 sierpnia roku 1989, godzina czternasta. Samolot linii lotniczych LOT spokojnie osiada na lotnisku Leonardo da Vinci w Rzymie. Gdy podchodzę do wyjścia, bucha na mnie rozżarzone powietrze. Mam wrażenie, że tracę oddech. Oszołamia mnie widok palm. Do pełnoletności brakuje mi półtora miesiąca.

Tak rozpoczyna się moje podwójne życie, zawieszone pomiędzy Polską i moją nową, drugą ojczyzną, Włochami. Rozpoczyna się w momencie szalonych zmani (upadek Muru Berlińskiego oglądam już we włoskiej telewizji). W zawrotnym tempie rusza karuzela. Dla mnie, niewiele więcej niż podlotka, utrzymanie równowagi jest nie lada wyzwaniem. Jakoś się wykaraskam, głównie dzięki temu, że codziennie od nowa będę próbować znaleźć sens w tym, co się dokoła mnie dzieje. Będę próbować odóżnić prawdę od wciąż pokutujących secesyjnych stereotypów. A tam, gdzie stereotypy niestety się potwierdzają, zrozumieć dlaczego.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz