wtorek, 3 stycznia 2017

SZCZEPIć CZY NIE SZCZEPIć?

Już do tygodni włoska telewizja trąbi o nowych zachorowaniach na zapalenie opon mózgowych w Toskanii. Może nie tyle nowych, co wciąż tych samych. Przytacza się wciąż te same przypadki osób, które można policzyć na palcach jednej ręki. I bez przerwy się do nich wraca. Lekarze wyrażają swoją opinię: oprócz tych kilku zachorowań w Toskanii, w całych Włoszech sytuacja jest dokładnie taka sama, jak zawsze. Nie istnieje konieczność szczepienia całego społeczeństwa. Czyli że bez przerwy wałkuje się temat, który nie istnieje.
Zapalenie opon mózgowych, choroba bardzo ciężka, czasem śmiertelna, na szczęście występuje bardzo rzadko i co najważniejsze, nie powoduje epidemii. Istnieją szczepienia na jej niektóre odmiany, nie gwarantują jednak pokrycia zupełnego.
Kwestia szczepień to jeden z głównych problemów, przed którym stoi społeczeństwo, a głównie rodzice małych dzieci. Tak ze szczepieniem, jak i z nieszczepieniem wiąże się pewne ryzyko. Mój przyjaciel, zielarz i farmaceuta skwitował: „W jednym i drugim przypadku, rodzice muszą wziąć na siebie odpowiedzialność”. Taka już nasza niewdzięczna rola... a najgorsze są presje, mniej lub bardziej jawne, lepiej czy gorzej ukrywane. Do nich należy, moim zdaniem, insynuowanie, jakoby istniała „epidemia”, która nie istnieje.
Rozumiem lekarzy: prawdopodobnie w swej praktyce natykają się na ciężkie choroby, które były do uniknięcia i dlatego starają się jak najbardziej uczulać i promować prewencję. Ale przecież nie oni decydują o tym, jakie tematy porusza się w telewizji...
Najwyraźniej toś tu manipuluje informacją, by zbijać kokosy...
W Rzymie, przed ośrodkami szczepień ludzie zaczynają się gromadzić jeszcze w nocy. Kolejkowicze pilnują porządku rozrowadzając między sobą numerki nieoficjalne, zanim jeszcze zostaną otwarte drzwi ośrodków i będą mogli się zaopatrzyć w numerki oficjalne. Jednym słowem, psychoza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz