czwartek, 19 stycznia 2017

śnieżne tsunami




Hotel „Rigopiano” był naprawdę pięknym miejscem. Pokoje, restauracja, spa, basen... to jeden z tych kurortów, do których jeździ się tak latem, by odpocząć od upałów, jak i zimą, by nacieszyć się śniegiem. Hotel położony był u stóp najwyższego szczytu Apeninów, Gran Sasso, w miejscu uważanym za bezpieczne.




Tak było do wczoraj popołudnia, do śnieżnego tsunami. Nie można mówić o samej tylko lawinie lecz właśnie o śnieżnym tsunami: zwały śniegu oderwały się ze ściany górskiej na skutek ruchów tektonicznych. Dodatkową ochronę dla hotelu miały stanowić drzewa rosnące na stoku górskim. Uważano, że będą one w stanie hamować śnieg obsuwający się w stronę doliny. Siła przemieszczenia była jednak tak duża, że drzewa zostały wyrwane z ziemi i niektóre z nich zwaliły się na budynek.


Hotel stał wystarczająco na uboczu, by nikt nie zdał sobie sprawy z tego, co się stało. Dwaj mężczyźni, którzy wyszli na dwór i dzięki temu się uratowali, zaczęli wzywać pomocy. Było późne popołudnie. Droga do hotelu była kompletnie nieprzejezdna, zasypana dwumetrową warstwą śniegu. Jeszcze przed świtem, przemieszczając się na nartach-biegówkach dotarli na miejsce górscy ratownicy. 





Hotel był w większości zmieciony z powierzchni ziemi. Te części budynku, które się uchowały, przesunęły się o jakieś dwadzieścia metrów w dół. Udało się wejść do recepcji i do spa. Nie znaleziono tam jednak żywych osób.
Pozostałe części budynku pozostają zupełnie niedostępne. Policyjne psy nie wyczuwają znaków życia pod śniegiem i gruzami. W budynku przebywało około trzydziestu osób, gości i hotelowej obsługi. Ze względu na nadzwyczaj silne opady śniegu, wszyscy byli gotowi do odjazdu i oczekiwali na przybycie odśnieżacza, by móc wydostać się samochodami z odizolowanego hotelu. Dotychczas odnaleziono trzy ciała. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz