wtorek, 17 stycznia 2017

SWOJą DROGą


A dzisiaj to będzie o czymś innym: o polskiej książce. Nie ma ona wprawdzie wiele wspólnego z Włochami czy od podszewki, czy z wierzchu, ale mi się podobała, a w ogóle to przecież nie będę się tłumaczyć, kto chce, czyta, kto nie chce, przewraca kartkę i idzie dalej.

"Swoją drogą” Tomka Michniewicza to opowiadanie o trzech podróżach: z przyjacielem, z żoną, z ojcem.
„Swoją drogą” to również fotografia trzech różnych cywilizacji.
„Swoją drogą” to w końcu rozważanie nad naszą ludzkością.

Pierwszy obrazek to Pigmeje w afrykańskim buszu, ludzie na rozdrożu, którzy wkrótce nie będą już w stanie prowadzić dotychczasowego życia, skoncentrowanego głównie na przetrwaniu, niemniej jednak ich własnego życia. Staną się ostatnią klasą społeczną tak zwanego cywilizowanego świata, zmuszoną do ciężkiej pracy, nieludzkich warunków i jeszcze bez możliwości choćby leczenia się.
Arabia Saudyjska to tekst który, nie będę ukrywać, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Saudyjczycy to Beduini którzy stali się bogaczami... w kilka pokoleń. Mentalność trybalna w ociekających złotem pałacach. „Nie zawsze to, co inne, jest złe” - twierdzi cytowany Saudyjczyk. A mnie najbardziej uderzyły zwierzenia pewnej kobiety, która opowiadała, że jej mąż, odkąd poszedł na emeryturę, stał się uciążliwy i przykry. „A może... jeszcze raz się ożenisz?” - zaproponowała mu. Poszedł za jej radą. Tak to narzekanie i niezadowolenie spadło równo na dwie kobiety i nasza bohaterka odetchnęła.
Cóż, na naszym Zachodzie takie proste rozwiązania nie są przewidziane.
Żarty żartami, ale tekst Michniewicza to zupełnie inne spojrzenie na Arabię Saudyjską, w niektórych miejscach przerysowane, ale naprawdę oryginalne i dające do myślenia. Może nie zawsze to, co serwuje nam telewizja, jest tak do końca wyważone.
Ostatnie opowiadanie to podróż z ojcem do New Orleans. To historia o każdym z nas (moja na pewno), to starcie pokoleń, które kochają się do szaleństwa i... nie potrafią koło siebie siedzieć. Każdy chce przeciągnąć drugiego na swoją stronę, by myślał, tak jak on, by chciał to, co on, by hołdował tym samym bogom, by wreszcie dorósł lub by przestał być taki stary. To choroba bez gotowej recepty. Gdy przeczytałam ten tekst, poczułam się... normalniejsza a już to samo w sobie zdecydowanie pomaga.

Co dodać? Dzięki, Beata. Zrobiłaś mi piękny prezent!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz